Kap kap, miesiączka w sztuce - od Różowej Skrzyneczki
31 лип. 2025 р.
Artykuł pokazuje, jak artystki i artyści wykorzystują sztukę do oswajania tematu menstruacji, przełamywania tabu i walki ze stygmatyzacją.
Miesiączka wciąż pozostaje tematem tabu, choć mur, który ją otacza, nie jest już tak szczelny jak kiedyś. Pojawiają się w nim rysy, pęknięcia i dziury, bo wiele osób ma dość stygmatyzacji zwykłego, fizjologicznego zjawiska, jakim jest cykliczne wypływanie wydzieliny miesiączkowej z milionów wagin na całym świecie. Wysiłki aktywistek, edukatorek oraz nowych pokoleń odważnych dziewczyn i osób z macicami powoli naruszają mur wstydu. Ten kiedyś całkowicie zapadnie się pod ziemię, a my nie będziemy za nim płakać.
Wśród osób walczących o bezwstydne menstruowanie są także artystki, które wierzą w to, że sztuka może być narzędziem przełamywania tabu i wyobrażania sobie nowych, lepszych rzeczywistości. Od lat w różnych zakątkach świata powstają dzieła sztuki podejmujące temat miesiączki w bardzo zróżnicowany sposób. Zwykło się mówić, że taki rodzaj sztuki, to sztuka menstruacyjna.
Sztuka menstruacyjna?
Trudno jednoznacznie określić, kiedy sztuka menstruacyjna miała swój początek — pojawiła się niezależnie w tym samym czasie, w kilku miejscach na świecie. Jedną z jej prekursorek była amerykańska artystka Judy Chicago ze swoją manifestacyjną litografią Czerwona flaga. Praca z 1971 r. prezentuje moment wyciągania zakrwawionego tamponu z pochwy. Przedstawienie jest realistyczne i bezpośrednie, a nazwanie go “flagą”, nadaje mu mocny, rewolucyjny wydźwięk.
To nie przypadek, że Czerwona flaga powstała w latach 70. To właśnie wtedy, wraz z drugą falą feminizmu, rozkwitała sztuka tworzona przez kobiety, które na nowo definiowały postrzeganie „kobiecego” ciała w kulturze.
W 1975 r., w Nowym Jorku, Carolee Schneemann, w sali pełnej artystów i krytyków, głównie mężczyzn, weszła na stół, rozebrała się do naga i wyciągnęła z pochwy długi zwój papieru, z którego czytała tekst o doświadczeniu bycia artystką. Opowiadała o tym, jak jej twórczość oceniana jest głównie przez pryzmat płci i seksualności, a nie przez treść. Performans Schneemann był jednym z pierwszych, w których nagie ciało stało się bezpośrednim narzędziem przekazu.
W Polsce, w czasach komunistycznej cenzury, Ewa Partum zaprezentowała na swojej wystawie fotomontaże, na których naga spaceruje po mieście, rozmawia z milicją, czeka na przejściu dla pieszych obok tłumu ubranych ludzi. W podobnym czasie, w byłej Jugosławii, artystka Marina Abramović testowała granice własnego ciała i to, co z tym ciałem robi spojrzenie drugiego człowieka. W swoich pracach podkreślała, że płeć nie jest neutralna.
Feministyczny performans lat 60., 70. i 80. wpłynął na kształt późniejszej sztuki artystek i osób z macicami. Odważne gesty, które zrywały z konwenansami dotyczącymi kobiecej cielesności i konieczności jej ukrywania w imię tzw. przyzwoitości, z pewnością otworzyły drogę tym, które zaczęły opowiadać o menstruacji poprzez sztukę. Sztuka menstruacyjna zaczęła pojawiać się w malarstwie, rzeźbie, fotografii, instalacji i wielu innych dziedzinach.
Sztuka o miesiączce w najróżniejszy sposób obnaża mity i niesprawiedliwości, które zakorzeniły się w naszym społeczeństwie. Artystki dowodzą, że okres nie jest niczym obrzydliwym i, korzystając ze swojej wydzieliny jak z farby, opowiadają o ekonomicznych barierach osób miesiączkujących, posługują się ironią i humorem, by obnażać absurdalność publicznego ukrywania menstruacji. To wszystko pokazuje, że miesiączka jest zagadnieniem złożonym, często bardziej kulturowym niż biologicznym.
Wydzielina menstruacyjna zamiast farby
Artystka Vanessa Tiegs, tworząc w latach 2000-2003 cykl Menstrala, nadała nazwę nie tylko swoim pracom, ale i całemu nurtowi artystycznemu celebrującemu kobiecą krew menstruacyjną. Wykorzystując własną krew jako medium malarskie, Tiegs przełamała kulturowe tabu i stygmatyzację miesiączki. Przeciwstawiła się fałszywemu przekonaniu, że okres jest czymś obrzydliwym lub toksycznym.
Podobne podejście do krwi menstruacyjnej reprezentuje australijska artystka Casey Jenkins. W performansie Casting Off My Womb z 2013 r. subtelnie połączyła ona cielesność z tradycyjnym kobiecym rzemiosłem. Przez 28 dni, odpowiadających pełnemu cyklowi menstruacyjnemu, dziergała 15-metrowy szalik z przędzy, którą wcześniej umieszczała w swojej pochwie. Cały proces był nie tylko dokumentacją cyklu, lecz także symbolicznym gestem oddania - wyrzucenia własnej macicy, opowiedzenia historii miesiączkującego ciała za pomocą materiału tak mocno z nim związanego.
Innym ciekawym przykładem jest seria fotografii Ingrid Berthon-Moine Red is the colour. Artystka sfotografowała dwanaście kobiet – po jednej na każdy miesiąc – w konwencji klasycznych portretów paszportowych. Jednak zamiast szminki, każda z kobiet ma usta pokryte własną krwią menstruacyjną. Berthon-Moine nadała zdjęciom nazwy odcieni szminek zaczerpnięte z komercyjnych ofert drogerii, takich jak „zakazana czerwień” czy „hollywoodzki róż”, celnie i ironicznie komentując marketingowy język kobiecej wyjątkowości. Artystka odwołała się także do starożytnych praktyk rdzennych plemion australijskich, takich jak Dieri, które wykorzystywały krew menstruacyjną jako rytualny kosmetyk – w wyraźnym kontraście do współczesnego Zachodu, gdzie menstruacja jest skrzętnie ukrywana i obciążona wstydem.
Śmiech rozbraja tabu
Wstyd, tabu czy niepokój, jaki przez lata odczuwało wiele osób miesiączkujących na świecie, trudno uznać za coś zabawnego. A jednak, wiele artystek właśnie poprzez ironię, groteskę i absurd mierzy się w swojej twórczości z niesprawiedliwością płciową i społeczną. Hotham Street Ladies, kobiecy kolektyw z Melbourne, wykorzystuje humor, groteskę i elementy jedzenia, by krytycznie opowiadać o kobiecości. Ich instalacja Jesteś piękna!, umieszczona w toalecie Galerii Sztuki Współczesnej w Melbourne, przedstawia wielką macicę, z której wypływa menstruacyjna krew rozlewająca się na całą podłogę. Instalacja wykonana jest w całości z tortowych dekoracji, a podpis H.S.L przypomina graffiti. Prace kolektywu są parodią stereotypowej roli kobiety jako gospodyni i kucharki, ale zamiast powielać ten wizerunek, artystki czynią z kuchni przestrzeń feministycznej kontestacji. To właśnie wspólne gotowanie, jedzenie i działanie staje się nośnikiem siostrzeństwa i wywrotowej mocy. Ich parodia nie ma na celu wyszydzenia tradycji ani feminizmu, lecz ukazanie ich możliwego współistnienia i wzajemnego przenikania.
Media przez dekady przedstawiały miesiączkę w sposób infantylny, zastępując krew niebieskim płynem. Ten wybór estetyczny, pozornie neutralny, w rzeczywistości utrwalał tabuizację menstruacji – niebieski kolor odsuwał nas od cielesnej prawdy, oferując zamiast niej sztuczność i sterylność. W 2012 r. Liliana Zeic postanowiła odpowiedzieć na ten wizualny absurd. Skoro krew w reklamach jest błękitna, to czemu nie uczynić z niej symbolu królewskości? Jej fotografia Błękitna krew. W telewizji zawsze jestem królową przedstawia artystkę siedzącą przed odrapanymi drzwiami zwykłego mieszkania, z insygniami królewskimi w dłoniach i niebieską plamą na białych majtkach. Prace Liliany Zeic wykorzystują uśmiech i przymrużenie oka jako narzędzia oporu – nieinwazyjne, a zarazem niezwykle skuteczne.
Iwona Demko, znana jako artystka-waginistka, tworzy prace, które posługują się estetyką często uznawaną w kulturze za „niepoważną”. W swojej twórczości wykorzystuje róż, plusz, cekiny, piórka i inne ozdoby stereotypowo kojarzone z kobiecością, świadomie grając tym, co przez lata było marginalizowane lub deprecjonowane jako infantylne. W instalacji 28 dni z 2009 r. stworzyła 28 miękkich rzeźb-poduszek w formie wulw – symbolicznie odnoszących się do cyklu menstruacyjnego. Tytuł nawiązuje do jego umownej długości, ale sama praca mówi znacznie więcej niż tylko o biologii. Opowiada o ciele, które żyje, krwawi i które ma prawo do obecności w sztuce. Prace Demko, choć z pozoru miękkie i przyjazne, niosą w sobie siłę odzyskiwania wizualnej przestrzeni dla kobiecej seksualności i fizjologii.
Menstruacja jest polityczna
Do dziś wiele osób nie potrafi traktować sztuki menstruacyjnej poważnie, uważając, że fizjologia to sprawa prywatna, która powinna pozostawać za zamkniętymi drzwiami, a pokazywanie jej, np. w muzeum, obniża rangę instytucji. Taki rodzaj myślenia może wynikać z przesadnego przywiązania do stereotypu i wstydu. Warto jednak zauważyć, że to, co dzieje się za drzwiami naszych domów i łazienek, jest często kształtowane przez siły zewnętrzne – system i politykę. Wiele artystek otwarcie włącza tę “polityczność” do swojej twórczości, pokazując, że osobiste doświadczenia są również doświadczeniami politycznymi.
Przykładem takiej strategii jest twórczość polskiej artystki Anny Zajdel, tworzącej pod pseudonimem atakamakata. Anna sięga po włóczkę i tkaninę, by z ich pomocą wyszywać na zwyczajnych ścierkach kuchennych krótkie zdania, które mają w sobie moc manifestu. Wyszywane teksty głoszą: “Wylała mi się krew z kubeczka na podłogę w BUWie (Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego)” albo pytaja: “Która z apek menstruacyjnych jest kompatybilna z kalendarzem gugla?“ lub afirmują: “Ministerstwo oświaty zakupiło wille na ośrodki edukacji menstruacyjnej.”. Choć na pierwszy rzut oka jej prace mogą wydawać się delikatne, w istocie są krzykiem. Poprzez miękkie materiały i formy rękodzielnicze, Zajdel wnosi radykalny przekaz w przestrzeń domową i intymną.
Prywatne jest polityczne także dla Małgorzaty Mycek, który tworzy obrazy dokumentujące współczesne życie osób queerowych, niebinarnych i kobiecych. Jego bohaterowie i bohaterki koszą trawniki, odpoczywają, karmią kury, leżą w łóżkach. To życie codzienne, wolne od patosu, a przez to niezwykle prawdziwe. Na jednym z obrazów Mycek widzimy osobę leżącą w swoim pokoju – z bólem brzucha, zawiniętą w koc, z ulubionym serialem i paczką chipsów pod ręką. Tak wygląda doświadczenie menstruacji – znajome, zwyczajne, fizyczne. Prace Mycek przypominają, że nie tylko kobiety mają miesiączkę. Menstruacja wiąże się z posiadaniem określonego ciała, ale niekoniecznie z tożsamością płciową. Sam Małgorzata, jako osoba transpłciowa z przypisaną przy urodzeniu płcią żeńską, podkreśla potrzebę dekonstrukcji kulturowych związków między miesiączką a kobiecością, z którymi zmaga się przez całe życie.
Martyna Baranowicz w obrazie Przekazujemy sobie wypełniony krwią kubeczek menstruacyjny od kabiny do umywalki w toalecie galerii handlowej przedstawia tytułową scenę – menstruująca dziewczyna stoi w kabinie toalety, z majtkami i spodniami opuszczonymi do kostek, przekazując kubeczek menstruacyjny pełen krwi kolejnej kobiecie. Ta z kolei podaje go ostatniej, która stoi przy zlewie, by opróżnić i przemyć kubeczek dla następnej osoby.
Baranowicz wyraża sprzeciw wobec wykluczającego projektowania przestrzeni publicznej i wyobraża sobie świat, w którym „siostrzeństwo” staje się formą wsparcia oraz sposobem na przeciwstawienie się niesprawiedliwemu porządkowi społecznemu.
Miesiączka dotyczy wszystkich
Menstruacja bywa również tematem prac tworzonych przez artystów-mężczyzn i artystyczne osoby, których ciała nie są zdolne do menstruowania. Okres pojawia się np. w malarskiej pracy Patryka Różyckiego Mały ja zdziwiony tym, że w torebce mamy znalazłem podpaskę, nie wiedząc, co to jest i do czego służy. Artysta przedstawia na płótnie chłopca, który ze zdziwieniem wpatruje się w biały obiekt – podpaskę, wyciągniętą z torebki. Różycki dopełnia obraz sugestywnym tekstem, w którym wspomina: “Przez całe dzieciństwo natykałem się na dziwne białe i miękkie przedmioty: w łazience, w torbie z zakupami, w torebce mamy… Nie pamiętam, kiedy poznałem przeznaczenie tego przedmiotu, chyba dopiero w moim pierwszym poważnym związku, na studiach, w wieku dwudziestu jeden lat. (...) Zupełnie niedawno dzięki mojej przyjaciółce zacząłem myśleć o tym, jak zostałem wychowany i edukowany konkretnie jako chłopiec, jak sprawy dziewczyn, kobiet, były i wciąż są tabuizowane (...) ”.
Niemenstruujące osoby włączają w swoją twórczość miesiączkę zazwyczaj jako nieobecność, tajemnicę lub traktują ją z pozycji sojuszniczej. Czasami również, jak w przypadku Anisha Kapoora, ich prace wyrażają fascynację tematem – Kapoor na swoich wielkich obrazach, pozbawionych tytułów, ukazuje majestatyczną krew, wylewającą się i tryskającą z ciemnych plam, które kształtem przypominają waginy. Prace Kapoora są abstrakcyjne i niejednoznaczne, ale artysta opowiadając o nich, bez ogródek zdradza, co przedstawiają.
Nie sposób wymienić tu wszystkich rodzajów sztuki menstruacyjnej ani gestów, które osoby artystyczne podejmują, by przełamać tabu związane z miesiączką. Temat menstruacji nie zostanie wyczerpany, dopóki osoby decydujące o kształcie systemu nie wprowadzą realnych zmian, które pozwolą osobom miesiączkującym żyć bez wykluczenia. A nawet wtedy, bo menstruacja to doświadczenie niezwykle różnorodne i osobiste, które nadal będzie obecne w praktykach artystycznych.
Sztuka menstruacyjna to nie tylko protest i krytyka, ale też celebracja, zrozumienie i odwaga, by mówić głośno o tym, co przez lata było milczeniem.
Po więcej treści o sztuce, zapraszamy na media społecznościowe Różowej Skrzyneczki. Od kilku lat publikujemy tam cykl postów poświęconych tematyce miesiączki, starając się stworzyć bogatą kolekcję inspirujących dzieł artystycznych.
Martyna Baranowicz, Natalia Ratyńska